…o godność kobiety
Cenię demokrację, tę autentyczną, która wg Jana Pawła II „…możliwa jest tylko w Państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej” – na co wskazywał w encyklice „Centesimus annus”. To stwierdzenie stanowi zasadniczą podstawę, na której można wznieść prawdziwie ludzki system sprawowania władzy realizującej dobro wspólne.
Tymczasem obserwujemy, jak demokracja naszych czasów staje się swoistym totalitaryzmem. Jan Paweł II w 1999 roku, podczas wizyty w Sejmie RP, skierował do parlamentarzystów pamiętne słowa „Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”. To ostrzeżenie zostało zlekceważone przez „postępowych polityków i intelektualistów” wyznających model liberalnej demokracji jako swoją religię, którą stawiają na miejscu miłości do Boga, miłości do człowieka i Ojczyzny.
Demokracja w tym wymiarze nabrała zupełnie innego znaczenia, zwłaszcza w dążeniu do zniszczenia tradycji i naturalnego porządku wartości oraz totalnego upolitycznienia życia. Jak mówi ks. prof. Czesław Bartnik „Gdy zabraknie miłości Boga i człowieka, można wprowadzić totalitaryzm nawet bez wojska, bez karabinów”.
Na własnym przykładzie możemy wskazać, że katolicy upominający się o demokrację i wolność – w wymiarze prawdziwym, idąc za prawdą i starając się ją realizować w swoim życiu, są wykluczani i dyskryminowani. Zarzuca nam się fanatyzm, nazywa „katolickimi talibami”, dyskredytuje i odbiera prawo do pełnego obywatelstwa w demokracji, zaś nasz krytycyzm wobec wszelkiej demokratyzacji życia i instytucji w celu zaspakajania własnych interesów wybranych grup - za przejaw wrogości wobec demokracji w ogóle.
Dzisiaj wyrazem demokracji według „postępowych polityków i rządzących”, w myśl europejskiej poprawności politycznej ma być prawo kobiet do zabijania dzieci poczętych, do selekcji embrionów ludzkich, do in vitro, do zawierania związków partnerskich, do małżeństwa i adopcji dzieci przez homoseksualistów, do eutanazji, i co przeraża…do wolnego wyboru własnej płci seksualnej – w myśl ideologii genderowej. Należy zgodzić się z trafną oceną tej ideologii przez biskupa warszawsko-praskiego Abp Henryka Hosera, z wykształcenia lekarza, który wskazuje, że „Prawdziwym cel ideologii gender to zniszczyć rodzinę, religię, Kościół i wszystkie tradycyjne wzorce, aby stworzyć masę społeczną, którą łatwo można modelować”.
Niestety ideologia gender, jako pochodna marksizmu i nowy sposób walki klas (kobiety i mężczyzny) wkracza na polskie uczelnie, a nawet w sposób zakamuflowany do przedszkoli, by „obalać stereotypy dotyczące płci” wg jej zwolenników. Przy czym najbardziej uderza w kobietę, która w jej założeniu jest pokrzywdzona i uciskana na wzór proletariatu. I chodzi tu o „skazanie” kobiety na realizację jej powołania do pełnienie roli żony i matki. Do tych założeń chętnie sięgają radykalne feministki, które koniecznie chcą zastąpić mężczyzn, co nasuwa porównanie do ideologii stalinowskiej i słynnego hasła „kobiety na traktory”.
Poglądy i hasła głoszone przez feministki na manifach i tym podobnych kongresach kobiet, wspierane przez liberałów i lewaków, a także promowane przez media „mętnego nurtu”, depczą godność kobiety, uwłaczają jej naturze i powołaniu.
Prymas Tysiąclecia Stefan Kardynał Wyszyński, o czym niedawno przypominał Arcybiskup Józef Michalik, zawsze wstawał, gdy do jego pokoju wchodziła kobieta. W swoi zapiskach zebranych w książce „Godność Kobiety” przypomina „Wstań, bez względu na to, czy weszła matka przełożona, czy siostra Kleofasa, która pali w piecu. Pamiętaj, że przypomina ci ona zawsze Służebnicę Pańską, na imię której Kościół wstaje”. W tychże zapiskach z 8 sierpnia 1967 roku nauczając o kobiecie w planie Bożym i odnosząc się do emancypacji pisze : „Gdyby emancypacja polegała na tym, że wyrównanie społeczne dwojga byłoby przystosowaniem się kobiet do męskiego kierunku rozwoju, w przyszłości mogłoby to doprowadzić do nowego kryzysu; do zakłócenia funkcji działalności obojga – mężczyzny i kobiety. Właściwy rozwój musi iść po linii natury i osobowości tych dwojga, musi być zgodny z planem Bożym. (…) aby (kobieta) była bardziej kobietą; aby nie wynaturzała się przez nabywanie jakichś elementów obcych swej naturze przez naśladownictwo. (…)Zacieranie tych różnic, pozerstwo, maskulinizacja jest wynaturzeniem. Normalny rozwój winien iść w kierunku rozwoju osobowości kobiety, aby zajęła ona właściwe miejsce w społeczeństwie, i aby mogła swoich wartości osobowych udzielić drugiej stronie – mężczyźnie, a także całemu życiu społecznemu i publicznemu”. Również Benedykt XVI przestrzegał, że gender jest „kulturową pokusą, która czyni z człowieka niewolnika”.
Naszą ostoją jest Kościół. Słusznie ks. prof. Cz. Bartnik wskazuje, że „musimy bronić rzeczywistości polskiej przy pomocy Kościoła, od czego tak bardzo chcą nas nasi władcy odciągnąć. “Jeśli pozostaniecie wierni mojej nauce – mówił Pan Jezus – poznacie prawdę, a prawda uczyni was wolnymi” (J 8, 32). Tą Prawdą jest Bóg żywy i On daje nam pełną osobową wolność”.
Z nadzieją i ufnością przyjęłam wybór następcy Św. Piotra, Papieża Franciszka - wierzę, że wsparty mocą Chrystusa podoła walce z wrogami Kościoła.
Mariola Rakiewicz